Jeżeli chcesz zapewnić sobie szkoleniowa klapę i niepowodzenie, poczucie nieprzydatności tego, co robisz, to nie ma lepszej drogi, jak trzymać się czterech poniższych zasad.
Stosując się do nich, zasłużysz sobie (i z pewnością otrzymasz) tak zwaną WYPŁATĘ.
Często jest to wypłata natychmiastowa, bez zbędnej zwłoki, czyli frustracja twoja i uczestników, słabe oceny w ankiecie.
W rundzie końcowej usłyszysz:
Właściwie, to wszystko o czym mówimy, to „ja już to robię” , lub w łagodniejszej formie:
Tak, na pewno wiele z tego wykorzystam…
Przed tobą także odroczona WYPŁATA. Czyli ta, którą możesz dać samemu sobie:
Jestem kiepski, nie nadaję się.
lub ta, którą dajesz drugiej stronie:
Jaka beznadziejna grupa, przeczuwałem, że to będzie trudna i specyficzna grupa zawodowa.
Ale… Jak to? Jak to się stało?
Dlaczego pomimo dobrego przygotowania, przemyślanego programu, dopełnienia wszystkich kroków szkoleniowych na początku szkolenia, na koniec tak źle wyszło, a uczucia po trzech stronach (trener, uczestnicy, zleceniodawca) są mieszane?
ZASADA PIERWSZA
Zadbaj o to, aby przygotowując program i zawartość merytoryczną nie kontaktować się z uczestnikami i nie rozmawiać z nimi przed szkoleniem o tym, jakie mają obawy i oczekiwania, co do szkolenia i twojej osoby.
Wystarczy, że zleceniodawca da ci zlecenie:
Proszę o szkolenie z komunikacji lub budowania zespołu, z informacji zwrotnej lub radzenia sobie ze stresem.
Nie dopytuj żadnej ze stron, dlaczego właśnie taki temat, jak jest teraz i co chcieliby zmienić, czym chcieliby się zająć i z czym wyjść na koniec szkolenia.
Przecież dobry trener sam powinien się domyślić, jak szkolenie ma wyglądać i czego uczestnicy potrzebują, a zleceniodawca już i tak wiele dla nas zrobił, kupując od nas tą usługę, nie ma co go niepokoić (jeszcze się rozmyśli).
ANTIDOTUM
Nie zadowalaj się złożeniem zamówienia na szkolenie. Nie rezygnuj z kontaktu z potencjalnymi uczestnikami szkolenia, nawet jeżeli zleceniodawca uzna to za zbędne (a często tak jest). Lęk przed utratą zlecenia często ogranicza trenera przed przeprowadzeniem szerokiego badania potrzeb.
Zadzwoń, napisz, porozmawiaj.
Każda forma aktywności przedszkoleniowej jest dozwolona, potrzebna, a według mnie - niezbędna.
Korzyści dla trenera:
- wiesz więcej,
- dajesz się poznać,
- poznajesz ich,
- buduje się relację
- pokazujesz, że jesteś naprawdę zainteresowany ich potrzebami.
Korzyści dla uczestnika:
- może w rozmowie jeden na jeden powiedzieć o swoich przemyśleniach, obawach; nie zawsze może się to wydarzyć w przestrzeni wspólnej na szkoleniu.
- szkolenie będzie odpowiadało jego prawdziwym potrzebom
- nie będzie miał poczucia straty czasu
ZASADA DRUGA
Na etapie przygotowania, wymyśl atrakcyjny tytuł szkolenia, niech przyciąga uwagę.
Nie musisz myśleć o celach szkolenia, o tym jak uczestnicy poznają, że robią postęp. Cele, to chyba to samo, co tytuł?
Wystarczy, że na slajdzie powitalnym dasz ogólniki np.:
- Jak zadbać o relacje i efektywną komunikację, lub: Efektywny zespół – komunikacja i współpraca.
Komu potrzebne są cele?! Nie warto zanudzać uczestników na samym początku.
Trener też wie, jaki ma cel, to chyba oczywiste, np. nauczyć ludzi lepiej się komunikować lub przedstawić im najlepsze metody radzenia sobie w konflikcie.
Uwaga, uwaga:
Prostą sztuczką przyspieszającą szkoleniową katastrofę, jest określenie celu za pomocą takich słów jak:
Nauczyć, przedstawić – i konsekwentna realizacja założonego planu.
Na samym początku przedstaw tytuł, cel, swoją osobę i pamiętaj, by przeprowadź rundę zapoznawczą w 15-sto osobowej grupie (lub większej). Niech każdy po kolei opowie o swoim doświadczeniu, zainteresowaniach. Koniecznie zrób to po kolei, niech ci, którzy są na końcu, mogli się wyłączyć i nie słychać enty raz o Krzysiu, który uwielbia wędkować i ma córkę (lub dwie).
Albo: rundki są takie żenujące! To jest jak rytuał, który dawno dawno temu został wprowadzony, a teraz trzeba się z tym męczyć nie wiadomo po co. Już nikt nie pamięta, o co w tym chodziło. Więc może lepiej tego nie robić?!
ANTIDOTUM
Tytuł szkolenia to nie wszystko! CELE trenerze, CELE!
Zacznij od końca, czyli określ maksymalne i minimalne cele na szkolenie.
Od końca:
- wyobraź sobie, że uczestnicy wychodzą już z twojego szkolenia: co im zostaje w głowie, w sercu, w mięśniach?
Cel MAKSYMALNY, to inaczej moje trenerskie marzenie:
- jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, uczestnicy chętnie się zaangażują, przerwy kawowe nie będą się przedłużać i podadzą nam obiad w ciągu pól godziny, to zrealizuję następujące cele: poznają, zrozumieją, będą potrafili, zastosują, doświadczą, zmierzą się z… itp.
Cel MINIMALNY, to jest ta jedna, dwie lub trzy rzeczy, bez których nie powinni wyjść:
- to jest minimum przyzwoitości trenerskiej. Jeżeli tego nie uda się zrealizować, to zmarnowałeś ich czas i jeszcze wziąłeś za to pieniądze.
Z mojego doświadczenia trenerskiego, jak i osoby przygotowującej ludzi do tego zawodu, wiem, że ta część jest najtrudniejsza, najbardziej żmudna, trzeba się przemęczyć. Jednak po wykonaniu tej pracy cała reszta jest już „z górki”.
Uważaj na:
- Cele POZORNE:
- uczestnicy zapoznają się z… – Zapoznają się i co z tego...?
- poprawa komunikacji w zespole – Ale po czym poznają, że jest poprawa? Jakie czynności lub zachowania ulegną poprawie?
- Cele NIEBEZPIECZNE
dla trenera:
- przedstawię lub nauczę – Jeżeli chcesz przedstawić, to po co? Czemu ma to służyć? Ryzykujesz, że twój kawałek wiedzy spotka się z oporem lub zostanie zbanalizowany (My już tak robimy i to nie działa). Nie przedstawiaj / nie nauczaj, jeżeli nie łączy się to z potrzebami i realnym życiem zawodowym uczestników.
Post scriptum:
- Nie ucz – trener, to nie nauczyciel. Ryzykujesz, że jak zaczniesz ich uczyć, to oni zaczną traktować cię jak nauczyciela, a sami poczują się uczniami, czyli wszystkie gry klasowe dozwolone😊
- Rundka – czy jest tylko taki wybór: robić czy nie robić? A może jest inna opcja? Zapraszamy do Szkoły Trenerów po odpowiedź 😊
ZASADA TRZECIA
No, a teraz kolej na rytuał szkoleniowy, czyli kontrakt.
Najlepiej, żebyś miał już go przygotowanego wcześniej na flipie. Przecież wiadomo, jakie zasady obowiązują na szkleniach, więc wystarczy pokazać kartkę z takimi hasłami:
- Wyłączamy telefony, nie pracujemy na laptopach
- Mówimy po kolei, słuchamy się nawzajem
- Szanujemy siebie i swój czas, nie spóźniamy się
- Nie oceniamy się wzajemnie
Zapytaj jeszcze, czy wszyscy się zgadzają i leć ze szkoleniem, bo szkoda czasu...
Albo: jeżeli jednak zaryzykujesz i zapytasz uczestników, co chcieliby jeszcze umieścić w tym kontrakcie i najpierw będzie cisza, aż w końcu ktoś rzuci: Dobra, zaczynajmy już, najwyżej wyjdzie w praniu, to szybko zrezygnuj zgodnie z sugestią.
Albo: jak już masz kontrakt, to koniecznie poproś, aby wszyscy się na nim podpisali, lub odrysowali swoją dłoń, bo przecież bez tego kontrakt jest nieważny.
Kontrakt podpisany, za chwilę się przekonasz jak niesubordynowani są uczestnicy, i że trzeba z nimi jak z dziećmi, a i tak robią, co chcą. A przecież się umówiliśmy…
ANTIDOTUM
Jesteśmy Szkołą Trenerów opartą na kontraktowaniu.
Kontrakty szkoleniowe mogą być pustym rytuałem lub realnym mocnym narzędziem do zadbania o bezpieczeństwo i dobrowolność uczestników.
Nie działają kontrakty wcześniej zapisane – jeżeli mówisz, że chcesz się umawiać z uczestnikami, to rób to tu i teraz, inaczej dla uczestników, to nie umowa, a raczej twój REGULAMIN.
Zapisywanie kontraktu może być przeszkodą. To są dorośli ludzi, szkolenie, to nie szkoła a flipchart, to nie tablica. Uwaga: nie stwarzaj sytuacji szkolnej.
Nie umawiaj się z ludźmi na SZACUNEK. To ryzykowna umowa, ryzykujesz fochy i pouczanie, a to nie buduje bezpieczeństwa. Nie wychowuj uczestników, każdy ma swoją definicję szacunku.
Zamiast wartości, takich jak szacunek, proponujemy zachowania - i to zachowania w momentach kryzysowych.
Czyli co robimy, na co się umawiamy, na przykład wtedy, kiedy zbyt dużo osób mówi naraz lub kiedy ktoś spóźnia się po przerwie?
Kontrakt to nie tylko REGUŁY, ale też PRZYZWOLENIA.
Jak zabraknie tych drugich, to znowu mamy regulamin.
Więcej o zasadach dobrego kontraktu napisaliśmy w naszej książce STREFA SZEFA.
A tymczasem: Trenerze, zapytaj, czego oni chcieliby uniknąć lub czego nie lubią na szkoleniach?
Uczestnicy mają swoje doświadczenia szkoleniowe, są wyczuleni na sztuczne struktury dyscyplinujące. Zrób coś zupełnie innego, niech oni wezmą odpowiedzialność za zasady, wtedy nie ryzykujesz, że będziesz musiał ich dyscyplinować.
I jeszcze jedno:
NIE PODPISUJCIE tych kontraktów. Po co?
ZASADA CZWARTA
Czwarta zasada dotyczy zaburzeń podczas przebiegu szkolenia, czyli słynnych trudnych sytuacji.
Gadają ze sobą, mówią jednocześnie, nie słuchają się, jedna z osób co chwilę robi osobiste wycieczki w stronę innych uczestników, nie chcą się zaangażować w ćwiczenia, milczą, jak trener zadaje pytania, sami zadają pytania złośliwe lub chcą trenera przyłapań na niekompetencji. Proponują, aby jechać z programem szybciej, bo chcą wcześniej skończyć itp. itd. Myślę, że jeżeli szkolisz, to wiesz o czym mowa.
Nie przejmuj się tym w ogóle!
Leć z programem, uciszaj i dyscyplinuj gaduły, powiedz Panu, który cały czas siedzi w laptopie, że to nie fair wobec Ciebie i innych, bo przecież inaczej jest w kontrakcie. Albo zapytaj, jak on by się czuł, gdyby ktoś tak zachowywał się wobec niego...?
Super! Teraz, jak go przyłapałeś, że nie szanuje innych, pouczyłeś i przywołałeś do porządku, już na pewno będzie lepiej ;)
Na wszelkie przejawy niepokoju lub oporu reaguj łagodnie: Oj widzę, że chyba jesteście zmęczeni, lub stanowczo: No bardzo Państwa proszę! Słuchajcie, mamy coś do zrealizowania, nie traćmy czasu na bezproduktywne narzekanie.
ANTIDOTUM
Bądź przytomny, wyłapuj sygnały od ludzi, nie ignoruj, nie minimalizuj, nie kontynuuj szkolenia!
Czas na SOTOPKLATKĘ!
Jeżeli nie zajmiesz się wstępnymi objawami, to za moment choroba się rozwinie. Zamiast dyscyplinować, zmierz się z tym, co się dzieje.
Sygnały oporu zawsze są po coś i mają swoją przyczynę. Daj im informację, co widzisz i jak się z tym czujesz.
Słuchajcie, za każdym razem, kiedy pytam o…. Wy nic nie odpowiadacie. Powiedzcie co się dzieje?
Początkujący trenerzy traktują to, co się dzieje, bardzo osobiście. Czują, że są źle oceniani lub wręcz odrzucani przez grupę.
To nie o ciebie, trenerze, chodzi.
Uczestnicy mają czasem wiele niejawnych celów do załatwienia na tym szkoleniu. To trochę jak alternatywna rzeczywistość.
Taka STOPKLATKA zatrzymuje negatywne procesy, pozwala ludziom „ogarnąć się”, jest czasem na powrót do kontraktu.
Nie ruszaj dalej bez nazwania i zmierzenia się z problemem. Często, po przejściu przez ten „kryzys”, grupa zaczyna pracować coraz lepiej.
To jest jak uwierający kamień w bucie. Możesz iść z nimi dalej, a możesz zatrzymać się i zaproponować wyjęcie tego kamyka z buta.
PODSUMOWANIE
Opisane antidota na pewno mocno ograniczą ryzyko niepowodzenia. Są sprawdzone, praktyczne i uniwersalne. Mogą je stosować trenerzy pracujący na kompetencjach miękkich i twardych. I to niezależnie od charakteru trenera, jak i specyfiki grupy. Za to te 4 (anty)zasady, to prosty przepis na szkoleniową katastrofę.